Pracował na lotnisku, żeby zobaczyć, czy dbają o bezpieczeństwo. Nie jest dobrze
''A gdybym był terrorystą?'' - pyta retorycznie w swoim tekście Abul Taher, reporter Mail on Sunday. Dziennikarzowi bez żadnego problemu udało się zatrudnić w roli bagażowego na lotnisku Londyn-Stansted. Szybko uzyskał dostęp do stref strzeżonych.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Na poczatku należy dodać, że do tzw. handlingu samolotów Ryanair zatrudnia w roli podwykonawcy inną firmę, która zajmuje się bagażami.
Redakcję zaniepokoiła wiadomość od anonimowego informatora. Zgłosił on, że na skutek braków kadrowych na lotnisku zatrudnia się osoby bez uprzedniego sprawdzenia ich przeszłości i prawdziwości danych. Jak podaje portal Daily Mail, Taher bez żadnych trudności zatrudnił się jako bagażowy. Niedługo potem uzyskał do stref strzeżonych na lotnisku i w samolotach. Dzięki 60-dniowej przepustce mógł się po nich poruszać bez żadnej kontroli, pomimo tego, że nawet gdyby sprawdzono jego tożsamość według obowiązujących standardów, w strefie strzeżonej powinien móc przebywać tylko w obecności innego, doświadczonego pracownika przewoźnika. Niestety, tego przepisu również nie przestrzegano.
Dziennikarz relacjonuje, że proces rekrutacji przebiegał tak szybko, że nie miał nawet rozmowy kwalifikacyjnej. Reporter umyślnie spóźnił się na rozmowę, ale mimo to dostał pracę. Rekruterka sprawdziła tylko jego paszport, nikt nie skontrolował jego sfałszowanych referencji.
Daily Mail poinformował, że sprawą zajmuje się już Urząd Lotnictwa Cywilnego i Departament Transportu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.