Rekord na szlakach - 3,5mln ludzi. Czy wszyscy zmieścimy się w Tatrach?
Tatry to symbol polskich gór i rokrocznie są celem podróży coraz większej liczby turystów. W 2016 roku Tatrzański Park Narodowy odwiedziło rekordowo dużo osób – 3,5mln ludzi. Czy to nie za dużo? Czy istnieje zagrożenie, że turyści zadepczą Tatry?
15.01.2017 | aktual.: 16.01.2017 14:59
Rosnąca potrzeba aktywnego wypoczynku sprawia, że w ciągu ostatnich lat w góry wybiera się coraz więcej ludzi. W 2006 roku Tatrzański Park Narodowy, obejmujacy całą polską część Tatr, odwiedziło niecałe 2,7 mln osób, zaś w 2015 roku było to już 3,3 mln ludzi. Ubiegły rok okazał się wyjątkowy. Jak wynika z danych parku, w 2016 roku na szlaki wyruszyło ponad 3,5 mln osób. Czy to nie za dużo?
Spójrzmy znów na dane statystyczne. Najwięcej turystów przyjeżdża w Tatry podczas wakacji – niemal 1,5 mln osób. Najtłoczniej jest zawsze w sierpniu, w okolicach Święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W ubiegłym roku 12 sierpnia na szlaki TPN weszło 32 tys. osób. Jednak rekord padł w 2011 roku, kiedy w ciągu jednego dnia było w Tatrach 40 tys. ludzi. To tak, jakby jednocześnie w góry wybrali się wszyscy mieszkańcy niedużego polskiego miasta np. Żyrardowa lub Szczecinka. Tatry przeżywają też oblężenie wiosną, gdy kwitną krokusy i górskie łąki pokrywają się fioletowymi kobiercami. W ubiegłym roku jednego dnia - 3 kwietnia tylko do Doliny Chochołowskiej weszło aż 25 tys. osób.
Dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, Szymon Ziobrowski zapewnia w rozmowie z PAP, że obecnie notowane natężenie ruchu turystycznego, mimo że jest wysokie, nie ma negatywnego wpływu na przyrodę Parku. Turyści muszą tylko trzymać się oznakowanych szlaków. Tam gdzie zachodzi potrzeba, szlaki są po prostu czasowo zamykane ze wzlędu na ochronę przyrody. Zagrożeniem jest natomiast schodzenie ze szlaków – powoduje to niszczenie roślinności i gleby oraz powstawanie nowych ścieżek sprzyjających erozji. Czy zatem w Tatrom rzeczywiście grozi zadeptanie, jak twierdzi część ekologów?
Całe Tatry (polskie i słowackie) to stosunkowo małe góry. Zajmują obszar o powierzchni 785 km2, czyli mniej niż niejedna dolina w Alpach. Udostępnienie turystyczne Tatrzańskiego Parku Narodowego (tak jak innych parków narodowych) to jedna z jego ról. W mającym 212 km2 TPN jest w sumie 275 km oznakowanych szlaków, jednak rozkład ich użytkowania jest bardzo nierównomierny. Jak wynika z badań, 70-80% osób przyjeżdżających w Tatry, to tzw. turyści rekreacyjni, którzy najczęściej wybierają najpopularniejsze, wciąż te same cele. Wśród nich króluje Morskie Oko *– zmierza tu niemal połowa osób odwiedzających Tatrzański Park Narodowy. Zaraz potem są *Kasprowy Wierch (w tym wjazd kolejką linową), Dolina Kościeliska w Tatrach Zachodnich, czy górujący nad Zakopanem Giewont. Na ogół to właśnie z tych miejsc słyszymy o przepełnionych parkingach przed wejściem na szlaki, tłumach ludzi, ścisku i gigantycznych kolejkach do kolejki na Kasprowy, czy do łańcuchów na Giewoncie. Presja na unikatową w skali Polski tatrzańską przyrodę jest tam największa. Turyści narzekają na tłok na szlakach, zaś one same mają po prostu ograniczoną pojemność. Nie ma uniwersalnego sposobu na rozwiązanie tego problemu.
Kilka lat temu pojawiła się koncepcja wprowadzenia limitów wejść na tatrzańskie szlaki. Choć takie rozwiązanie bywa praktykowane w innych górach świata, to w Polsce póki co nie ma szans wdrożenie. Nie wyobrażam sobie na przykład skutecznego zamknięcia drogi do Morskiego Oka po stwierdzeniu przekroczenia limitu wejść – mówi dr Paweł Skawiński, poprzedni dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. Według TPN większym problemem dla przyrody niż ilość ludzi na szlakach, są zdarzenia takie jak akty wandalizmu, śmiecenie czy pozostawianie resztek jedzenia w górach i przez to nieświadomie dokarmianie dzikich zwierząt. Kluczową kwestią jest też respektowanie zakazu poruszania się latem po zmroku, mającego wpływ na naturalną aktywność dużych ssaków - kozic, wilków, rysi i niedźwiedzi żyjących w Tatrach. Ich mająca się dobrze populacja i zachowania są istotnymi wskaźnikami informującym o stanie przyrody Tatr. Zamiast limitami wejść, na zmniejszenie liczby ludzi lepiej jest wpływać np. niepowiększaniem infrastruktury wewnątrz parku, ilości miejsc noclegowych, czy przepustowości kolejki na Kasprowy Wierch.
Ważny jest przemyślany i konsekwentny zespół działań, a przede wszystkim informowanie i uświadamianie turystów – mówi dr Wojciech Lewandowski z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych Uniwersytetu Warszawskiego. Trzeba rozładować ruch w najbardziej uczęszczanych miejscach. Można spróbować kształtować decyzje ludzi zamierzających udać się na konkretne szlaki poprzez informowanie ich o aktualnym natężeniu ruchu w danym miejscu. Mierzone byłoby ono dedykowanymi urządzeniami w terenie. Można by zawczasu w internecie lub na tablicach informacyjnych w Zakopanem podać, ile w danym momencie jest ludzi np. na Giewoncie, czy na Rysach. Dzięki takiemu rozwiązaniu turyści mogliby zaplanować inny cel wycieczki, jeśli nie chcą "utknąć w korku" na szlaku.
Przykład? Latem podczas, gdy mnósto ludzi zmierza do Morskiego Oka, sąsiednia słowacka Dolina Białej Wody bywa niemalże pusta – mówi dr Lewandowski – czemu nie można wyjść z tą informacją do ludzi, zachęcając do wybrania się właśnie tam? Przecież jesteśmy od dawna w strefie Schengen i wycieczki na słowackie szlaki znacznie odciążyłyby ruch w TPN.
Aby zmniejszyć presję na przyrodę konieczny jest też wpływ na komunikację drogową pod Tatrami. Przykładem może tu być remontowanie i niepowiększanie parkingów przy wejściach na szlaki oraz propagowanie komunikacji zbiorowej z Zakopanego. Zadaniem odpowiednich służb jest natomiast egzekwowanie zakazu parkowania w miejscach niedozwolonych, takich jak np. pobocze wąskiej drogi do Palenicy Białczańskiej. Idąc krok dalej, można zastanowić się nad zmniejszeniem liczby miejsc postojowych na parkingach i w ten sposób wymóc korzystanie przez turystów z transportu zbiorowego. Najpierw trzeba go jednak zdecydowanie usprawnić.
Pomysłem na rozluźnienie Tatr jest też tworzenie atrakcji turystycznych poza nimi, uważa dr Paweł Skawiński. Przykładem może być odciążenie Kasprowego Wierchu, dzięki zbudowniu ośrodków narciarskich w Białce Tatrzańskiej, Kluszkowcach, Jurgowie, Witowie, czy Bukowinie Tatrzańskiej. TPN może próbować ograniczać możliwości wejścia na szlaki, jednak turyści powinni mieć alternatywę. To też niezwykle istotne z punktu widzenia gospodarki Zakopanego i okolic, gdzie znaczna część to dochody z turystyki. Konieczne jest jednak opracowanie spójnej strategii zrównoważonego rozwoju turystyki w całym regionie, ze szczególnym uwzlędnieniem poprawy komunikacji drogowej, a co za tym idzie również i jakości powietrza.
Czy zatem 3,5 mln ludzi rocznie w Tatrach to zbyt dużo? Nie, pod warunkiem, że na bieżąco podejmowane są adekwatne i skuteczne działania, aby ruch turystyczny nie miał negatywnego wpływu na stan przyrody. Drugie pytanie to czy Tatry powinny być dla każdego? Mimo, że są naszym dobrem narodowym i każdy ma prawo z niego korzystać, to powinny być tylko dla tych, którzy wiedzą w jak cenne miejsce się wybierają i są przygotowani do wyruszenia w góry. Skoro zaś nie można bezpośrednio ograniczyć wejść na szlaki, trzeba stale wpływać na świadomość ekologiczną turystów i szukać rozwiązań, aby niwelować tłok w najczęściej odwiedzanych miejscach.