Rzucił pracę i wyjechał w świat. "Gdy słyszę, że w jakimś miejscu nie ma nic ciekawego, od razu chcę tam pojechać"
Choć przez wiele lat pracował na etacie, któregoś dnia postanowił zrobić sobie przerwę i wyruszył w podróż. Ta przerwa trwa do dziś. O tym, dlaczego podróżuje w pojedynkę i za czym tęskni najbardziej, opowiada w rozmowie z WP Paweł z Gdzieś Ty Był.
Sylwia Król: Przez wiele lat pracowałeś w dużej firmie na etacie. Skąd nagle pomysł, żeby to rzucić i wyruszyć w świat?
Paweł: To prawda, długo pracowałem na etacie. Jednak od jakiegoś czasu myślałem o tym, aby zrobić sobie dłuższą przerwę. Wyjechać bez świadomości, że za chwilę muszę wracać. Z mojej perspektywy klasyczny, dwutygodniowy urlop był zawsze za krótki. To jest trochę tak, że w pierwszym tygodniu dopiero wypychasz pracę z głowy, a już w kolejnym myślisz o powrocie. Nie ma nic pomiędzy.
Trzy tygodnie są optymalne, bo jest ten czas, kiedy w ogóle nie myślisz o pracy. Zawsze starałem się więc wynegocjować trzy tygodnie z moim pracodawcą. Generalnie uważam, że jak najbardziej da się pogodzić pracę na etacie z podróżami. Robiłem to przez 10 lat. Nawet napisałem o tym e-booka "Jak podróżować, nie rezygnując z pracy". Jednak w pewnym momencie poczułem, że chciałbym wyjechać na dłużej i zagubić się w tej podróży. Nie myśleć w kategorii jedynie kilku tygodni. Wtedy też postanowiłem, że zrobię sobie dłuższą przerwę w pracy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". W tym kraju poczujesz się jak w filmie. "Życie tutaj ma soundtrack"
Tak po prostu powiedziałeś więc pracodawcy, że odchodzisz?
Początkowo pomyślałam, że idealnym rozwiązaniem w tej sytuacji byłby roczny urlop bezpłatny. Niestety taka opcja w mojej firmie nie wchodziła w grę. Nie miałem więc innego wyjścia. W listopadzie 2021 roku po raz pierwszy poinformowałem pracodawcę, że myślę o odejściu. Pracowałem do kwietnia, dałem więc firmie sześć miesięcy na znalezienie kogoś na moje miejsce. W tym czasie, a nawet już wcześniej, zacząłem się finansowo przygotowywać do wyjazdu, bo nie oszukujmy się, podróże kosztują. W końcu kupiłem bilet w jedną stronę do Nepalu.
Dlaczego w jedną stronę? Tak naprawdę nie wiedziałem, ile wytrzymam w podróży. Do tego momentu moja najdłuższa wyprawa trwała miesiąc. Trudno mi więc było powiedzieć sobie, że wyjeżdżam na rok. W Nepalu spędziłem pięć tygodni. Wybrałem się m.in. na ponaddwutygodniowy trekking. Było wspaniale. Nepal to jeden z najlepszych kierunków, jakie odwiedziłem. Potem ruszyłem do Indii, które trochę mnie przytłoczyły panującym tam gwarem i liczbą ludzi. Natomiast uważam, że naprawdę warto tam pojechać, choćby po to, aby docenić to, co mamy. Ale nie tylko dlatego. Warto się tam wybrać, żeby zobaczyć, jak wygląda życie tamtejszych ludzi.
Po kilku tygodniach potrzebowałem jednak przerwy. Chciałem uciec w naturę. Pojechałem więc do Tadżykistanu, który mnie zachwycił. To był trzeci z dwunastu krajów, które odwiedziłem w ciągu roku.
Wygląda na to, że doskonale odnalazłeś się w tej podróży?
To prawda, ona w zasadzie trwa do dziś, a więc już ponad rok. Nie wiem jeszcze, co dalej, bo wciąż jestem w takiej wewnętrznej rozterce. Kocham podróże, ale przez prawie dziesięć lat miałem pracę, w której byłem przyzwyczajony do tego, że bardzo dużo się wokół mnie dzieje. Nie ukrywam, że czasami trochę mi tego brakuje, tej adrenaliny, dużych projektów, takiego strategicznego podejścia. Natomiast coś, czego na pewno nauczyłem się w trakcie przerwy od pracy, to to, że czasami warto zwolnić.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Jak na zmianę w twoim życiu zareagowali najbliżsi? Rodzina, przyjaciele, znajomi...
Znajomi z pracy wiedzieli, że wszystkie wolne dni wykorzystywałem na podróże, więc moja decyzja nie była dla nich zaskoczeniem. Jeśli zaś chodzi o moich przyjaciół, to tutaj sytuacja była podobna. Bardzo mnie wspierali. Kiedy im powiedziałem, że być może wyjadę na rok, to w większości reakcją było: "Wow, super!". Z kolei w przypadku mojej rodziny, ten proces akceptacji był bardziej skomplikowany.
Rozumiem, że się martwili?
Jak to rodzina, choć zarówno rodzice, jak i babcia śledzili w social mediach moje podróże. Jednak trudno im było pogodzić się z tą decyzją. Zacząłem ich przygotowywać do mojego wyjazdu na długo przed samą podróżą. Wiadomo, że żyjemy w takich czasach, że nie oglądamy się na innych i sami decydujemy o sobie, ale ja staram się, przynajmniej na tyle, na ile mogę, dbać o komfort mentalny członków mojej rodziny. Nie chcę, żeby się martwili, dlatego starałem się ich z tym wszystkim oswoić.
Tłumaczyłem i nadal tłumaczę im, że czasami można czuć się bezpieczniej, będąc np. w Nepalu, niż spacerując w nocy po Warszawie. Mam też wrażenie, że np. babcia czasami nie do końca rozumie, po co ja to robię. Dlaczego podróżuję w tak odległe zakątki świata, skoro w Polsce jest właściwie wszystko. Jest morze, są góry, dobre jedzenie. Myślę, że to różnica pokoleń i poglądów, z którą nie warto walczyć. Dla niej ważne jest poczucie bezpieczeństwa, stabilizacja, dobra praca, możliwość wzięcia kredytu. Do tej pory pyta mnie, kiedy właściwie kupię mieszkanie.
Podróżujesz w pojedynkę. Dlaczego? Jakie są zalety takiego podróżowania?
Dla mnie podróże solo są ciekawsze, bo będąc w trasie samemu, to ja wychodzę do ludzi. Inaczej przeżywam podróż, szukam kontaktu, zagaduję, jestem spontaniczny, otwarty na przygody i przenikam w lokalną społeczność. Jeśli podróżujesz z kimś, nie masz tej potrzeby, bo masz już towarzysza. Nie musisz się dzielić przeżyciami z innymi, np. w hostelu.
Podróżowanie solo pomaga mi wyjść ze strefy komfortu. Kiedy jestem z kimś, to też już po prostu mniej mi się chce. Jednak nie zawsze podróżowałem sam. W pierwszą podróż solo wybrałem się do Maroka i dopiero tam poczułem, że to ciekawe doświadczenie. Wcześniej podróżowałem albo ze znajomymi, albo jeszcze wcześniej z zespołem ludowym. Teraz rzeczywiście podróżuję głównie sam, ale staram się łączyć z innymi gdzieś na trasie. Jest to zwykle bardzo spontaniczne, spotykamy się i potem rozjeżdżamy w różnych kierunkach.
Jak wybierasz kolejne cele podróży?
Przy wyborze kierunków duże znaczenie ma dla mnie niszowość. To nie tak, że nie chcę zobaczyć np. Malediwów, ale na pewno na tę chwilę wybieram kierunki mniej uczęszczane. To trochę tak działa, że kiedy ktoś mówi mi, że w jakimś miejscu nie ma nic ciekawego, to od razu zaczynam się nim interesować. Takim przykładem są choćby Bałkany, które zachwyciły mnie podczas podróży do Bośni i Hercegowiny. Pamiętam, że wówczas też usłyszałem, że nie ma tam nic ciekawego i od razu miałem ochotę to sprawdzić. Oprócz tego Azja Środkowa i Bliski Wschód to takie moje rejony, miejsca, w których czuję się naprawdę dobrze.
Czy któryś z kierunków, który dotychczas odwiedziłeś szczególnie cię zaskoczył?
Było ich kilka. Jednak myślę, że to zasługa interakcji z osobami, które niekoniecznie były w danym miejscu, ale dużo o nim słyszały, najczęściej od kogoś. Tak właśnie tworzą się stereotypy. Z tego m.in. powodu byłem bardzo negatywnie nastawiony do Indii, wręcz przygotowany na coś ekstremalnego.
Przed podróżą do Mauretanii usłyszałem z kolei, że to jeden z najbiedniejszych krajów na świecie, że nie tylko będę w szoku, ale wyjadę stamtąd z depresją. Tymczasem dziś wspominam Mauretanię jako jeden z najbardziej gościnnych krajów, jakie odwiedziłem. Na pewno w podróży nauczyłem się, że każdy stereotyp należy samemu zweryfikować. Bardzo dużym zaskoczeniem była też dla mnie Kuba. Pamiętam, że wyjeżdżałem stamtąd do głębi poruszony ubóstwem panującym wśród mieszkańców.
Podróżujesz po całym świecie, ale każdy kto śledzi twoje media społecznościowe wie, że nie brakuje tam także relacji z wypraw po Polsce. Który region naszego kraju jest według ciebie najbardziej niedoceniony?
Na pewno jest ich kilka, ale jako że sam pochodzę z Włodawy, zwanej także Miastem Trzech Kultur, to bez wahania mogę wskazać tutaj na Polesie, które moim zdaniem w dalszym ciągu jest miejscem raczej nieodkrytym przez turystów, choć ma wiele do zaoferowania. Polesie, Lubelszczyzna, okolice Roztocza to przede wszystkim przepiękna przyroda, parki narodowe, a także unikalny język chachłacki, który nadal przewija się tutaj, głównie wśród osób starszych.
Jeśli ktoś planuje odwiedzić Polesie, to bardzo polecam wizytę zarówno w Poleskim Parku Narodowym, jak i w Sobiborskim Parku Krajobrazowym, który zdaniem niektórych powinien mieć już status parku narodowego. Właśnie tam znajduje się m.in. siedlisko jedynego występującego w Polsce gatunku żółwia - żółwia błotnego. Na tym obszarze można też spotkać niezwykle rzadki okaz ptaka drapieżnego, jakim jest puszczyk mszarny. W Jabłecznej np. znajduje się jeden z najpiękniejszych klasztorów prawosławnych w Polsce, klasztor św. Onufrego. Nie każdy też wie, że okolice Włodawy to obszar Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego, gdzie znajdują się liczne jeziora, m.in. Jezioro Białe, ale także nieco mniej popularne jeziora: Czarne oraz Glinki. Niewątpliwą atrakcją tego regionu są też oczywiście spływy kajakowe po Bugu.