Singapur jak ze snów. Tutaj dzieje się magia, której nigdy się nie zapomina
Już na trasie z lotniska do hotelu mijam gigantyczne drzewa, które dotychczas widziałam tylko na zdjęciach. Widziałam i zazdrościłam wszystkim, którzy mieli okazję zobaczyć je na żywo. Gardens by the Bay to symbol Singapuru, dzięki któremu "kraina czarów" staje się rzeczywistością.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
- W Singapurze jest ponad 7 mln drzew. To więcej niż ludzi - mówi przewodnik Toon Hee i z dumą dodaje, że lokalną misją jest zasadzenie kolejnego miliona drzew do 2030 r.
Zielony Singapur
O tym, że Singapur jest bardzo zielonym państwem-miastem, przekonuję się każdego dnia pobytu. Przepiękne, kolorowe kwiaty, które w Polsce hodujemy w doniczkach i tylko pod dachem, można tam zobaczyć na każdym kroku.
Kolory pulsują w centrum miasta, ale w parkach, ogrodach i rezerwatach dzieje się magia. W rezerwacie McRitchie zieleń aż bije po oczach. Jest soczysta i ma wszystkie możliwe odcienie. Spacer tam to prawdziwa przyjemność. - Tu byłem z żoną na pierwszej randce - zdradza Toon Hee. Gdy po 10 minutach spaceru na trawie spostrzegam ogromną iguanę, tylko upewniam się, że to nie jest zwykły park. Ale nikt z lokalsów nie zwraca na nią uwagi. - Faktycznie spora - dodaje przewodnik i idzie dalej.
Gości z Europy zachwyca tu wszystko. Jesteśmy jak małe dzieci, które cieszą się byle kamykiem czy patyczkiem. Zatrzymujemy się przy każdej roślinie, a na widok żółwi w wodzie wstrzymujemy ruch na pomoście, bo pływającym gadom należy się przecież sesja zdjęciowa. Toon Hee zapewnia, że to nie koniec, bo w rezerwacie urzędują też małpy.
- Zabrała mi śniadanie - słyszymy nagle od kobiety, która siedzi na ławce. - Małpa - dodaje i wcale nie chodzi o to, że kogoś obraża. Opowiada, że jadła i nagle zwierzak podbiegł do niej, chwycił owoce i uciekł. Rozglądamy się z nadzieją, że chociaż zobaczymy uciekiniera, ale bez sukcesu.
Ogród botaniczny
Tego dnia nie zmieniamy klimatu - z rezerwatu udajemy się do ogrodu botanicznego. Gdy tylko przekraczamy bramę, to mam wrażenie, że moja głowa zaczyna kręcić się wokół własnej osi. Piękne Azjatki w długich sukniach z nienagannym makijażem pozują do zdjęć wśród gigantycznych roślin, a Europejczycy tylko próbują przytrzymywać szczęki, by nie spadły im na chodnik.
Między drzewami ktoś ćwiczy jogę, kilka kroków dalej tai chi.
Nagle zauważam tablice z ostrzeżeniami, które informują, by nie trzymać jedzenia na widoku, nie karmić małp, robić im zdjęć z fleszem czy do nich podchodzić. Ale małp znowu nie spotykamy.
Na miejscu znajduje się National Orchid Garden - prawdziwy raj dla fanów orchidei zajmuje aż trzy hektary. Zobaczyć tu można 1000 gatunków i 2000 hybryd tej niezwykłej rośliny. Zatrzymuję się przy co drugiej i próbuję policzyć kwiaty. Niektóre z nich mają ich po kilkadziesiąt i są naprawdę wysokie. - Takich w Lidlu nie kupisz - żartuje turysta z Europy.
Na terenie ogrodu znajduje się też szklarnia, w której rośliny mają specjalne warunki. Botanicy obserwują tam, jak tropikalne kwiaty "zachowują się" i tworzą kolejne podgatunki.
Gardens by the Bay
Wycieczka po Singapurze śladami przyrody nie ma jednak sensu bez Gardens by the Bay. Park zajmujący 100 ha to mieszanka tradycji i nowoczesności. Składa się z trzech ogrodów, których wnikliwe zwiedzanie może zająć nawet kilka dni.
Gardens by the Bay było częścią narodowych planów przekształcenia "Miasta-ogrodu" w "Miasto w ogrodzie". Celem tego projektu było podniesienie jakości życia z pomocą flory. Gardens by the Bay miał być najważniejszą miejską przestrzenią rekreacji na świeżym powietrzu w Singapurze oraz ikoną narodową. I tak się stało. Rocznie to miejsce odwiedza kilkadziesiąt tys. turystów z całego świata.
Największy z ogrodów to Bay South Garden - który skupia się na roślinności tropikalnej. To tu znajduje się m.in. Flower Dome, czyli największa szklana szklarnia na świecie. Wrażenie robi też Cloud Forest, czyli las mglisty, który odwzorowuje chłodne i wilgotne warunki panujące w tropikalnych regionach górskich na wysokości od 1000 do 3000 m n.p.m.
Ale prawdziwym hitem Gardens by the Bay są superdrzewa, które dominują nad parkiem. - Miało być ich 22, ale jest 18 - i tak robią wrażenie - opowiada Toon Hee. - Ich wysokość waha się od 25 do 50 m. To ogrody wertykalne, które spełniają wiele funkcji.
Superdrzewa to nazwa jak najbardziej adekwatna. Są domem dla enklaw unikalnych i egzotycznych paproci, winorośli, storczyków, a także ogromnej kolekcji bromeliowatych. Są wyposażone w technologie naśladujące ekologiczne funkcje prawdziwych drzew. - Mają ogniwa fotowoltaiczne, wykorzystujące energię słoneczną np. do oświetlania terenu, ale gromadzą też deszczówkę, co wykorzystywane jest do irygacji roślin - wyjaśnia przewodnik. Dzięki nim na terenie parku występują też zacienione strefy.
Turyści kochają patrzeć na superdrzewa z dołu, ale prawdziwą atrakcją jest spacer pomiędzy koronami drzew, gdzie rozpięte są drewniane chodniki. Widok na panoramę ogrodu, ale też na Marina Bay, robi ogromne wrażenie. Być tam, to trochę jak urzeczywistnić sny. Dlatego po wyjściu z windy zamykam oczy, biorę głęboki wdech i zaczynam kilkunastominutowy spacer, który wydaje się nierealny. Korony drzew z bliska faktycznie uświadamiają, że mają swoje supermoce. Ludzie z góry wyglądają jak mróweczki spacerujące po magicznym lesie w poszukiwaniu wrażeń.
Co ważne, spacer wśród superdrzew jest możliwy tylko gdy nie pada. Jest idealnym podsumowaniem zielonej misji Singapuru i niezwykłym przeżyciem, którego nigdy się nie zapomina.
Ilona Raczyńska, dziennikarka Wirtualnej Polski
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.