Specyficzny czas w górach. "Ludzie są skłonni do gwałtowniejszych zachowań"
"Ze względu na porywisty wiatr odradza się wszelkich wyjść w góry" - takie komunikaty TPN to stały punkt jesieni w Tatrach, gdy najczęściej szaleje halny. W miniony weekend silny wiatr zniszczył słynne drewniane WC pod Rysami, ale siła żywiołu była daleka od rekordowej. O halnym w Tatrach rozmawiamy z ekspertami z TPN i IMGW.
Silny wiatr halny wiejący w Tatrach spowodował w piątek 20 października gwałtowny wzrost temperatury. O godz. 20 pod Giewontem termometry pokazywały 20 st. C. Wiatr przewracał drzewa, a strażacy z Zakopanego interweniowali kilkadziesiąt razy. Drzewo upadło m.in. na szyny kolejki na Gubałówkę.
Kolejny weekend pod znakiem halnego w Tatrach
Stacja IMGW na Kasprowym Wierchu odnotowała porywy wiatru o prędkości 140 km/h. W sobotę 21 października TPN oficjalnie odradził wszelkich wyjść w góry. "W Tatrach panują bardzo trudne warunki do uprawiania turystyki. Silny i porywisty wiat halny utrudnia poruszanie się, a na szlaki mogą spadać gałęzie i drzewa, co stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia – brzmiał komunikat Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ceny w Tatrach. "Górnej granicy nie ma"
Z powodu halnego zostały wstrzymane przewozy konne na szlaku do Morskiego Oka. Nie kursowała też kolejka linowa na Kasprowy Wierch.
Tego samego dnia media obiegła też informacja na temat zniszczonej toalety pod Rysami. Znajdowała się nieopodal Chaty pod Rysami, czyli na wysokości powyżej 2200 m n.p.m. Przykuwała uwagę wędrujących, bowiem z zewnątrz jej drewniane ściany pokryte były kolorowymi malunkami. Jedna ze ścian latryny była cała przezroczysta. Przebywając w WC można więc było delektować się widokiem na panoramę Tatr Wysokich. Prawie zawsze przed latryną stała długa kolejka turystów.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Drewniana konstrukcja nie wytrzymała silnych podmuchów w nocy z piątku na sobotę, które miały osiągać prędkość do 170 km/h. Zapowiedziano już, że toaleta zostanie odbudowana.
Halny w Tatrach "elementem ekosystemu"
Choć opis zniszczeń brzmi, jakby w minionych dniach w Tatrach wiało ekstremalnie, nie było to nic wyjątkowego, jak na warunki, które jesienią występują w najwyższych polskich górach.
- Halny jest elementem ekosystemu tatrzańskiego. Drzewa są łamane w dużych ilościach, ale dzieje się to od tysięcy lat. Halny uruchamia przemianę pokoleń w lesie i jest traktowany jak czynnik naturalny, coś, co kształtuje leśny świerkowy ekosystem - mówi Jan Krzeptowski-Sabała z TPN.
Choć zniszczenie toalety pod Rysami działa na wyobraźnię, to zanotowanym w miniony weekend prędkościom wiatru daleko do historycznych rekordów.
- Rekordową prędkość wiatru halnego zanotowano w maju 1968 roku na Kasprowym Wierchu i to było prawie 300 km/h. 10 lat temu, w 2013 r. w Boże Narodzenie, wiało ponad 200 km/h. Natomiast halne, które przekraczają 100 km/h to coś, co się zdarza kilka razy w roku. To jest częste zjawisko - podkreśla Jan Krzeptowski-Sabała.
Ekspert z TPN dodaje, że październik i listopad to czas, kiedy wieje najwięcej halnych. W żadnym innym momencie w roku nie odnotowuje się ich aż tyle.
Czytaj także: Kradną je na potęgę. Turyści w górach nie mają wstydu
Halny i jego wpływ na człowieka
- Halny to nasza lokalna nazwa wiatru fenowego – czyli silnego, ciepłego i suchego wiatru katabatycznego, związanego z przekraczaniem przez powietrze bariery górskiej. Przykładowo w Górach Skalistych nazywany on jest z kolei Chinook, czyli "pożeracz śniegu", co doskonale oddaje jego wpływ na pokrywę śnieżną - mówi dr Michał Marosz, klimatolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
Jak podkreśla ekspert, wystarczy jeden lub dwa dni wiatru halnego i nawet w środku zimy pokrywa śnieżna w Zakopanem może znacznie się zmniejszyć lub nawet całkowicie zaniknąć (w zależności od jej grubości).
O tym, jak bardzo niebezpieczne jest poruszanie się po górach w trakcie halnego, bez przerwy przypominają zarówno pracownicy TPN, jak i ratownicy TOPR. Efekty działania porywistego wiatru można zobaczyć w różnych zakątkach Tatr. Dr Michał Marosz wraca pamięcią do maja 1968 r., gdy zanotowano rekordową prędkość halnego (prawie 300 km/h). Choć minęło 55 lat, jego skutki widać gołym okiem.
- W dolinie Jaworzynki wciąż widać ubytki w pokrywie kosówki, szczególnie, gdy idziemy w kierunku Przełęczy między Kopami - podkreśla dr Michał Marosz.
Ekspert wraca także do wydarzeń z 2004 r. po słowackiej stronie, które nasi południowi sąsiedzi określają jako Veľká kalamita, czyli wielka katastrofa. Wichura zniszczyła wówczas ok. 14 ha lasów wokół Starego Smokovca. 60 proc. populacji świerka po słowackiej stronie Tatr uległo zniszczeniu, a usuwanie zwalonych drzew trwało dwa lata.
- Zmiotło wówczas ogromną część drzewostanu. Byłem tam rok po katastrofie i wyglądało to dramatycznie. I tutaj dobitnie widać skalę tego niebezpieczeństwa - prędkości wiatru mogą być bardzo wysokie - zaznacza.
Klimatolog podkreśla, że wiatr fenowy ma także wpływ na inne sfery życia człowieka.
- Dodatkowo wiatr halny ze względu występujące turbulencje, czyli na charakterystyczny sposób przemieszczania się powietrza, wpływa na psychikę człowieka. Gdy wieje halny, jesteśmy niespokojni. Są opracowania, które wskazują, że ludzie są bardziej skłonni do gwałtowniejszych zachowań, a w przypadku istniejących stanów chorobowych nawet do samobójstw. Generalnie jesteśmy bardziej nerwowi ze względu na szybkie i gwałtowne zmiany ciśnienia oraz turbulentny przepływ powietrza. Ma on realny wpływ na zachowanie ludzi, a także na lokalną gospodarkę - może na kilka dni zawiesić sezon narciarski.
Halny częstszym problemem niż kiedyś?
W ostatnich latach w mediach jest sporo informacji o halnym, można więc odnieść wrażenie, że zjawisko się nasila. Eksperci jednak są innego zdania.
- Według moich obserwacji, ale nie jestem meteorologiem, wiatry halne nie wieją częściej niż kiedyś. Generalnie halny wieje często - kilkadziesiąt razy w roku, a halny, który dociera do dolin zdarza się kilkanaście razy w roku - mówi Jan Krzeptowski- Sabała.
Po każdym silniejszym wietrze w Tatrach pracownicy TPN mają dużo pracy przy usuwaniu połamanych drzew, które blokują szlaki, a także przy naprawianiu mostków czy kierunkowskazów.
- Halny powoduje uszkodzenia małej infrastruktury turystycznej. Odblokowanie szlaków zazwyczaj trwa więc jakiś czas - mówi Jan Krzeptowski-Sabała. - W niektórych rejonach, gdzie jest prowadzona tzw. przebudowa lasu, czyli gdzie sadzi się buki czy jodły, też trzeba kłody usunąć, żeby można było dalej prowadzić prace leśne - dodaje.
Iwona Kołczańska, dziennikarka Wirtualnej Polski