Tona jagód, brak zasięgu i klimat nie do podrobienia. "Ja stąd nigdy nie wyjadę"
Schronisko PTTK Andrzejówka jest najmłodszym schroniskiem górskim w Sudetach i jednym z najpopularniejszych w tamtym regionie. Na czym polega jego wyjątkowość? - To są po prostu góry stworzone dla każdego i dostępne o każdej porze roku - przyznają turyści.
Artykuł powstał we współpracy z firmą FCA Poland, która udostępniła naszym autorom samochód Jeep. Jest częścią zimowej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Zimowy wypad w polskie góry może być jednocześnie najlepszym i najgorszym pomysłem. Wszystko zależy od samoświadomości i przygotowania turystów, którzy zamierzają uprawiać zimowe aktywności. Jak na narty, to z całą pewnością Tatry. A jeśli górskie wędrówki? To czemu nie Góry Suche.
Baza, nocleg i posiłek
Są idealne ze względu na umiarkowany poziom trudności i mnogość tras z wyjątkowymi widokami. Elementem, który dodatkowo przyciąga w te góry turystów i nadaje im niepowtarzalnego klimatu, jest Schronisko PTTK Andrzejówka. Pojechałam tam, aby sprawdzić, na czym polega fenomen tego miejsca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Halo Polacy". Przemierzają trasę Pan-American Highway. "Wszystkiego nie da się zobaczyć"
Pierwsze, co przykuło moją uwagę to fakt, że autem można tam podjechać niemal pod same drzwi schroniska. Doskonały dojazd do Andrzejówki to z całą pewnością jeden z największych atutów tego miejsca. Z Warszawy, przez Łódź i Wrocław, to ok. 450 km. A z niego da się wyruszyć na wyprawę w dowolną stronę gór. Na miejscu spotykam wielu turystów. Zagaduję, dlaczego wybrali właśnie Andrzejówkę.
- Kochana, ja stąd nigdy nie wyjadę. Kocham te tereny. Tutaj jest mnóstwo szlaków w każdym kierunku. Nie można się nudzić i nie ma złej pory roku, bo każda jest wyjątkowa. A w Andrzejówce masz bazę, nocleg, posiłek. Zawsze się tutaj zatrzymujemy, bo parking jest pod samiuteńkim wyjściem na szlaki. A po wędrówce wyżerka - mówi mi pan Janusz, który bywa w Andrzejówce regularnie.
Azyl na Przełęczy Trzech Dolin
Schronisko PTTK Andrzejówka leży przede wszystkim w strategicznym miejscu. Ulokowana jest w Sudetach Środkowych, w górach Suchych, gdzie krzyżuje się wiele szlaków pieszych i rowerowych. Na Przełęczy Trzech Dolin znajduje się węzeł szlaków turystycznych, w tym m.in. piesze szlaki: czerwony z Jedliny do Sokołowska (Główny Szlak Sudecki), żółty z Głuszycy do Sokołowska czy zielony z Wałbrzycha do Unisławia Śląskiego. Można nimi spacerować cały rok.
- Wielu ludzi pyta, jak wyglądają szlaki, czy są przygotowane, czy jeździmy na nartach biegowych. Padają nawet pytania, czy jest pogoda na sanki, bo mamy tutaj chyba najsłynniejszą górkę saneczkową w tej części Dolnego Śląska. Ja się śmieję, że nie mamy podpisanej umowy z IMGW i nie badamy siły tarcia śniegu na zewnątrz. Ale mamy za to kamery online, na których doskonale widać, jakie aktualnie panują tutaj warunki - mówi WP Andrzej Sawicki, gospodarz i dzierżawca schroniska PTTK Andrzejówka.
Dla miłośników gór każda pora roku jest dobra. Dzięki temu Andrzejówka pęka w szwach niemal cały czas. Na górskie wyprawy przyjeżdżają tam zarówno osoby prywatne, jak i zorganizowane grupy turystów. Najemca schroniska przyznaje, że momenty wytchnienia zdarzają się tylko przez krótkie chwile w roku, a gości zazwyczaj jest tylu, że na miejscu niemal zawsze brakuje rąk do pracy. Telefon dzwoni non stop.
- Gdybyś przyjechała tutaj tydzień temu, raczej nie pogadalibyśmy sobie tak na stronie. 28 stycznia ferie kończyły m.in. województwa dolnośląskie, mazowieckie i opolskie. W weekend mieliśmy tutaj takie szaleństwo, że nie było gdzie nogi postawić. Ale bardzo mnie cieszy, że Andrzejówka stała się rozpoznawalnym miejscem w regionie Dolnego Śląska. Rośniemy i naszym wielkim sukcesem jest to, że wyszliśmy poza bańkę gości z aglomeracji wałbrzyskiej, czyli miast takich, jak Świdnica, Wałbrzych czy Wrocław. Dlatego teraz spodziewamy się też wielu przyjezdnych z województw wielkopolskiego czy lubuskiego - wyjaśnia Andrzej Sawicki.
Andrzejówka jest doskonałym miejscem zarówno jako przystanek na trasie, jak i punkt wypadowy. Biegnie tamtędy m.in. Główny Szlak Sudecki im. Orłowicza, a wokół jest mnóstwo atrakcji. Idąc ok. 30 minut spacerem przez las, dojdziemy do dawnego uzdrowiska Sokołowsko, o którym pisała m.in. Olga Tokarczuk w "Empuzjonie".
W okolicy znajdują się również liczne wieże widokowe, ruiny zamku Radosno, ruiny zamku Rogowiec (które są najwyżej położonymi ruinami zamku w Polsce), Czerwone Skałki oraz niezadeptane szlaki z pięknymi widokami na okoliczne góry, zarówno po polskiej, jak i czeskiej stronie. Zaś Rybnica Leśna, w której znajduje się schronisko, leży niecałe 30 km do słynnego Skalnego Miasta, czyli Adrspassko-Teplickich Skał.
- Kochamy te góry. One są po prostu piękne. Góry Stołowe, Suche, Orlickie, całe pasmo Śnieżnika. To są tereny bardzo atrakcyjne do zwiedzania. W okolicy można znaleźć różne perełeczki. My na przykład wracamy właśnie z ruin Owczarni (dawnego pałacyku hrabiny Daisy von Pless z Zamku Książ - przyp. red.). Zima jest nam niestraszna. Mamy odpowiednie buty, mamy raki i jesteśmy uzbrojeni po zęby - opowiada grupa starszych turystów z Nowej Rudy, którzy zatrzymali się na posiłek w Andrzejówce.
Górski klimat i swojska atmosfera
Podczas mojego pobytu przez schronisko przewinęło się mnóstwo turystów. Jedni doskonale przygotowani na górskie wędrówki, inni bardziej rekreacyjnie. Niektórzy w gronie przyjaciół, inni z rodzinami. Wszystkich urzeka wyjątkowy klimat Andrzejówki.
Schronisko pozostaje w niemal niezmienionej formie od czasów swego powstania w 1933 r. Do dziś przetrwały m.in. stylowe rzeźby, zdobiące wnętrza Andrzejówki. Zostały one wykonane przez artystę Hansa Brochenbergera. Na jednym ze słupów w sali jadalnej wyrzeźbił on nawet skrzata leśnego - dobrego ducha domu, który symbolicznie utrzymuje cały jego ciężar.
Warto dodać, że Andrzejówka od samego początku miała przeznaczenie turystyczne. Inicjatorem jej budowy był Andreas Bock, ówczesny szef Wałbrzyskiego Towarzystwa Górskiego (Waldenburger Gebirgsverein). W 1936 r. miejsce to odwiedziła nawet holenderska królowa Wilhelmina wraz z księżniczką Julianną. Swoją funkcję Andrzejówka zachowała do dziś.
Miejsce to lubią nie tylko Polacy, ale i Czesi, Słowacy, a nawet Niemcy, których bliscy pamiętają jeszcze dawne czasy.
- Lubimy tu przyjeżdżać w okolicach wakacji albo ferii zimowych. Wyjątkowo nam się teraz udało znaleźć wolne miejsce w schronisku, bo latem jest to raczej niemożliwe. Jak jest śnieg, to fajnie pozjeżdżać z dzieciakami na sankach z tej słynnej górki albo skorzystać z małych okolicznych stoków narciarskich. A jak pogoda nie sprzyja, lubimy po prostu posiedzieć we własnym towarzystwie i pograć w gry planszowe. Sam pobyt w takim miejscu jest dla nas wielką atrakcją. Chcieliśmy pokazać dzieciom, jak wygląda prawdziwe górskie schronisko, w którym czasem brakuje zasięgu komórkowego - mówi Asia z Łodzi, która spędza z rodziną ferie w Andrzejówce.
Tona jagód
Schroniska górskie mają to do siebie, że zaciera się w nich granica między gośćmi a gospodarzami. Panuje w nich na ogół swojska i przyjazna atmosfera. W Andrzejówce można odpocząć z własną herbatą i kanapką w dłoni i nikt nie będzie na nikogo krzywo patrzył. Ale można też skusić się na lokalne specjały. Daniem flagowym jest smażony ser. Latem zaś królują naleśniki z jagodami. Weszłam nawet do kuchni, żeby spytać o sekret ich wyjątkowości.
- To jest właśnie sekret absolutnie niesprzedawalny, bo jest nim całe nasze serce. To, co my robimy, to jest "hand made". Strasznie dużo czasu nam to zajmuje, ale to element naszej marki. Jagody zbierane w okolicznych lasach nie wystarczą, aby nakarmić nimi wszystkich gości, więc dostawy musimy uzupełniać produktami z innych rejonów kraju, np. z Podhala. W zeszłym roku własnymi rękami przerobiłyśmy ich ponad tonę - mówi mi Beta Sztof ze schroniska PTTK Andrzejówka. A ja na myśl o naleśnikach z jagodami postanawiam, że wrócę tu latem.
Artykuł powstał we współpracy z firmą FCA Poland. Nasi autorzy podczas podróży korzystają z samochodu Jeep udostępnionego nieodpłatnie przez firmę FCA Poland. Firma FCA Poland nie ma wpływu na jakiekolwiek treści, wypowiedzi ani opinie zawarte w artykule.
Monika Sikorska, dziennikarka Wirtualnej Polski