Trwa walka z turystami. W tych miejscach możesz już nie zrobić zdjęcia.
Przeciwko współczesnej formie zwiedzania postanowili zbuntować się właściciele popularnych muzeów i restauracji. W tym celu zakazują lub ograniczają możliwość fotografowania. Ma to, zdaniem pomysłodawców, przywrócić "dawny styl zwiedzania".
Popularność i nieustanny napływ turystów może przynieść efekt odwrotny do oczekiwanego. Z czasem zaczynają one doskwierać właścicielom hoteli, restauratorom, pracownikom atrakcji turystycznych czy muzeów. Zakazy fotografowania mają przywrócić spokój i sprawić, że dane miejsca odwiedzą ci, którzy naprawdę chcą je zobaczyć, a nie tylko powiększyć galerię zdjęć na Instagramie.
Zakaz fotografowania wprowadzono m.in. w czeskiej Kaplicy Czaszek, w której znajdują się szczątki nawet 70 tys. ofiar epidemii dżumy z połowy XIV w., wojen husyckich oraz wojny trzydziestoletniej. Po serii incydentów z udziałem turystów, którzy robili zdjęcia czaszkom w kapeluszach, okularach przeciwsłonecznych czy z pluszakami, zakazano fotografowania na terenie obiektu.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Podobnie działo się w dzielnicy Gion, w Japonii, gdzie turyści nagminnie przekraczali granice prywatności lokalnych mieszkańców. Obecnie we wszystkich prywatnych uliczkach w pobliżu ulicy Hanamikoji obowiązuje bezwzględny zakaz fotografowania.
Niektóre miejsca nie zabraniają zwykłych zdjęć, ale są przeciwne robieniu selfie. Dlatego wprowadziły zakaz wnoszenia selfie sticków. Obowiązuje on m.in. w Pałacu w Wersalu, Koloseum w Rzymie, Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku czy Operze Królewskiej w Sydney.
Restauratorzy w niektórych popularnych miastach idą zaś w stronę działań "antyinstagramowych", tworząc wystrój zniechęcający do fotografowania. Są to np. ciemne wnętrza czy słabe oświetlenie, które mają służyć zachowaniu intymności podczas spożywania posiłku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl