Wyruszyli w podróż poślubną na Lofoty. Wciąż są głodni świata
Jeszcze do niedawna pracowali na etatach, on prowadził zespół wdrożeń w dużej międzynarodowej korporacji, ona była kierowniczką robót budowlanych. Gdy ma się trójkę dzieci, trzeba myśleć pragmatycznie. Ale u nich apetyt na świat okazał się większy. Rzucili zatem pracę i postanowili z pasji stworzyć sposób na życie.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Nie przymierają głodem, a wręcz przeciwnie, powodzi im się całkiem nieźle. I choć przyznają, że nie mają na nic czasu, nie wróciliby do życia, które porzucili. Piotr i Agnieszka Kaźnicowie stworzyli klub podróżników Apetyt na Świat i organizują kameralne wyprawy, w których śpi się w namiotach, przemierza się kilometry na górskich szlakach, plecaki dźwiga się na własnych plecach i nie korzysta się z opcji all inclusive.
Jest czasem trudno, czasem ekstremalnie, czasem w sierpniu zacina deszcz, a wiosną zdarza się palące słońce, ale choć przyznają, że nie mają wpływu na pogodę, to jasno zapowiadają trudność wyprawy, żeby każdy miał świadomość na co się porywa.
Koniec z etatem
Zanim wyszli ze strefy tzw. komfortu i przeprowadzili rewolucję w swoim życiu, długo walczyli ze sobą, bo przecież łatwo złożyć wypowiedzenie, ale co dalej? Piotr i Agnieszka nie żałują tego kroku.
‒ Przez dwa lata dojrzewałem do tej decyzji, bo praca dawała mi duże możliwości rozwoju. Już wtedy założyliśmy nasz klub podróżników i ponieważ nasz apetyt mocno się rozwinął, trzeba było się na coś zdecydować. W marcu 2017 r. postanowiłem rzucić wszystko i zacząć żyć z pasji! I tak oto zaczął się najpiękniejszy rozdział mojego życia. Zajmowanie się na co dzień tym, co się kocha! ‒ mówi Piotr Kaźnica, który w korporacji pracował 14 lat.
‒ Podróżowaliśmy od zawsze, łączyliśmy poznawanie świata z pracą zawodową i wychowywaniem trójki dzieci. Chcąc zwiększyć liczbę podróży, postanowiliśmy postawić wszystko na swoją pasję i na to, żeby stała się naszym życiem i zawodowym, i prywatnym ‒ dodaje Agnieszka, żona Piotra.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Nałogowcy
Agnieszka nie ukrywa, że podróżowanie uzależnia, a ona jest wyjątkowym nałogowcem. Gdy zatem pojawiła się możliwość życia tym na co dzień, z kierownika robót budowlanych przeistoczyła się w lidera wypraw i współwłaścicielkę klubu.
‒ Nie wyobrażam sobie życia bez odkrywania miejsc, w których jeszcze mnie nie było. Cieszą mnie promienie hiszpańskiego słońca na twarzy jesienną porą, szczyty gór wyłaniające się zza chmur na Lofotach, miska ryżu po dniu wędrówki w Laosie, lazur wody na Sycylii czy swojskie schroniska w Beskidach ‒ rozmarza się Agnieszka.
Jednak, jak przyznaje, największą frajdę sprawia jej, gdy po skończonej wyprawie jej skrzynka pocztowa zapełnia się zdjęciami, Facebook aż kipi od pozytywnych emocji, bo uczestnicy wyjazdów właśnie odkryli swoją nową pasję - podróżowanie - i koniecznie muszą się z nią tym podzielić.
Zimno, zimniej, najzimniej
Piotr i Agnieszka lubią, gdy zimny wiatr smaga policzki, gdy można się udać na wymagającą wspinaczkę, a ludzi można spotkać jak na lekarstwo. Nic dziwnego, że ich wielką miłością jest surowa Północ. Na podróż poślubną w 2016 r. wybrali się… na Lofoty, archipelag leżący na Morzu Norweskim, 300 km za kołem podbiegunowym.
‒ To miejsce wydaje się trochę abstrakcyjne i zawsze było wielkim marzeniem Piotrka. Ciągle słyszałam: "Lofoty, Lofoty. Koło podbiegunowe". I w pewnym momencie, gdy padło pytanie: "A może w podróż poślubną właśnie tam"? Odpowiedziałam: "A dlaczego nie?". W ten sam dzień kupiliśmy bilety lotnicze ‒ opowiada Agnieszka.
Jednak gdy dzielili się ze swoimi znajomymi tymi planami, słyszeli: "O rety! Gdzie wy jedziecie? Przecież to koniec świata!".
‒ Można się tam dostać samolotem. Uważam, że trzeba Lofoty troszeczkę oswoić, ale też zanim tam się wybierzemy, lepiej dowiedzieć się trochę więcej o szlakach, bo niektóre mogą być trudne. Dużym plusem wędrowania po archipelagu jest to, że można się rozbić w każdym miejscu z namiotem, no i brak tłumów. Uwielbiam taką samotną wspinaczkę ‒ dodaje podróżniczka.
‒ Wcale jednak nie jest tam tak różowo. Musimy się przygotować, że pogoda może płatać figla. W ubiegłym roku, gdy u nas było deszczowo, wiosennie i słupek na termometrze pokazywał 17 st. C, tam było 28 st. C i wróciłem ze spalonym nosem, a w sierpniu przez pięć bitych dni padał deszcz i człowiek cierpł z zimna. Za każdym razem jest jednak cudownie, tylko trzeba być przygotowanym na wszystko ‒ opowiada Piotrek.
Dzieci inspirują
Kaźnicowie mają trójkę dzieci, które gdy tylko mają okazję, wyruszają z nimi w drogę. Jak przyznaje Piotr, to właśnie najmłodsi członkowie rodziny zainspirowali ich do stworzenia cyklu Młodzi Odkrywcy, czyli wycieczek dla rodzin podróżujących z dziećmi do Azji Południowo-Wschodniej: Tajlandii, Kambodży czy na Sri Lankę. Jak sobie radzą kilkulatkowie?
– Czasem nawet lepiej niż dorosły, bo dzieci jadą bez obaw. Cieszą się na widok małpki, że mogą wziąć udział w safari czy posurfować z kolorowymi rybkami. Nie myślą o tym, co się może stać. Dorośli mają więcej lęków, zwłaszcza jeśli lecą pierwszy raz. Wielu mamy takich uczestników wypraw, którzy do tej pory korzystali z oferty all inclusive, i dla nich nasza wyprawa to trochę skok na głęboką wodę. Ale po takim czasie spędzonym z nami, oni już nie chcą jechać do hotelu z basenem, wolą podróżować z plecakiem, jeździć tuk tukami, lokalnymi autobusami. W zasadzie zmieniają styl podróżowania.
Odkrycia
Podróżnicy wciąż odkrywają nowe miejsca, które przyprawiły ich o zawrót głowy. Piotr zakochał się w Jordanii, doceniając niezwykle przyjaznych i otwartych mieszkańców, a także urodę pustyni Wadi Rum czy Petry. Agnieszka polubiła Gwadelupę.
– Zawsze lataliśmy do Skandynawii lub tam, gdzie jest zimno. Azja Południowo-Wschodnia również była na naszej liście kierunków, a w tym roku pojechaliśmy na Gwadelupę. To wyspa bardzo urozmaicona. Mamy tu Morze Karaibskie, szlaki trekkingowe prowadzące przez wulkan, a poza tym to miejsce jest niezwykłe przyrodniczo. Jest tutaj zielono od podłoża po czubek najwyższej palmy. Możemy podziwiać iguany, które wygrzewają się na słońcu i zupełnie nie boją się ludzi. Po prostu zakochałam się w tej wyspie. To moje ostatnie odkrycie i gorąca miłość – zapewnia organizatorka wypraw.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Z klubem podróżników Apetyt na świat można ruszyć na wyprawę m.in. na Wyspy Owcze, Lofoty, Islandię, ale także do Azji.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz też: Różnice pomiędzy napędem na dwa i na cztery koła - test na Autodromie Poznań
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.