Zabrali 9-miesięczne niemowlę na Rysy. Nie mieli nawet raków. "Szokująca sytuacja"
W tym tygodniu doszło do niezwykle niebezpiecznej sytuacji w Tatrach. Para Litwinów wybrała się na Rysy bez odpowiedniego sprzętu, niosąc w nosidle 9-miesięcznie dziecko. "To najpoważniejsza, najbardziej szokująca sytuacja, jaką przyszło mi opisać na tej stronie" - napisał Krzysztof Baraniak z serwisu Tatromaniak, który poinformował o sytuacji.
Warunki w Tatrach są trudne: śnieg i oblodzenia wymagają specjalistycznego sprzętu oraz doświadczenia w jego użyciu. Mimo to para z Litwy, która nie posiadała raków, zdecydowała się zdobyć Rysy z 9-miesięcznym dzieckiem.
Nieodpowiedzialni turyści w Tatrach
O sprawie poinformował serwis Tatromaniak. "To najpoważniejsza, najbardziej szokująca sytuacja, jaką przyszło mi opisać na tej stronie. Wczoraj, szlak na Rysy. Twardy śnieg, oblodzenia, warunki wymagające nie tylko sprzętu, ale i doświadczenia, umiejętności używania go, bardzo dużej czujności" - zaczął wstrząsający post Krzysztof Baraniak.
Okazało się, że przewodnik tatrzański Szymon Stoch, który spotkał rodzinę na szlaku, alarmował ich o zagrożeniu. Mimo tego, jak i ostrzeżeń ze strony ratowników i pracowników Chaty pod Rysami, rodzina postanowiła kontynuować podejście.
Turkusowa woda i rajskie widoki. Nieodkryty przez Polaków zakątek w ukochanym wakacyjnym kraju
"Przewodnik spokojnie tłumaczy, czym się zajmuje, opowiada o warunkach, tłumaczy dlaczego to słaby pomysł. Później to samo robi inny przewodnik i ratownik HZS, następnie pracownicy schroniska Chaty pod Rysami. Turyści pukają się w czoło, nie wierzą w to co widzą" - czytamy.
Ostatecznie Litwini doszli na szczyt, gdzie zdali sobie sprawę, że powrót będzie znacznie trudniejszy. Ojciec niemowlęcia poprosił przewodnika o pomoc w zejściu, czego ten odmówił, obawiając się o bezpieczeństwo wszystkich uczestników. Zaproponował wezwanie pomocy ratunkowej, jednak rodzice odmówili, obawiając się kosztów związanych z brakiem ubezpieczenia.
Świadomy ryzyka Szymon Stoch zdecydował się osobiście znieść dziecko w bezpieczne miejsce i wszystko skończyło się dobrze.
"Trudno wyobrazić mi sobie, jakim obciążeniem psychicznym było to, czego podjął się Szymon. Chłopie, z dużą dozą prawdopodobieństwa uratowałeś temu dziecku życie" - napisał prowadzący serwis Tatromaniak. "Nie wiem, jak spuentować ten wpis. Myślę o tej sytuacji od wczoraj nie tylko jako gość piszący o Tatrach, ale przede wszystkim jako ojciec. I po prostu brak słów" - posumował.