Koza-terrorystka na szlaku w Pieninach. Turystki wezwały na pomoc GOPR
Tegoroczna jesień rozpieszcza pogodą, więc w górach nie brakuje turystów. A to oznacza, że ratownicy GOPR i TOPR mają sporo roboty. W ostatnich dniach musieli m.in. ratować dwie kobiety przed kozą, która zaatakowała je na szlaku i nie chciała dać się odpędzić.
Grupa Podhalanska GOPR (sekcja operacyjna Szczawnica) poinformowała w mediach społecznościowych o dwóch akcjach z ostatnich dni.
Waleczna koza na szlaku w Pieninach
W niedzielę 29 października goprowcy pomagali kobiecie, która poślizgnęła się podczas wycieczki górskiej w rejonie Szafranówki. Doznała przy tym urazu lewej nogi. Jak poinformowali ratownicy, po opatrzeniu została ewakuowana quadem do Szczawnicy, skąd własnym środkiem transportu udała się na dalsze leczenie.
"Tam to jest przerąbany odcinek z Szafranówki. Umęczyłam się tam ostatnio. Było błoto i ślisko brrrr" - napisała jedna z internautek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niezwykła atrakcja w Bieszczadach. "Liczymy na czadową zabawę"
Większą uwagę internautów przykuła jednak druga opisana akcja. W poniedziałek 30 października goprowcy otrzymali zgłoszenie, że dwie turystki zostały zaatakowane między Wysoką a Smerekową przez kozę i nie mogą jej odpędzić. Ze zwierzęciem, które sterroryzowało kobiety, poradzili sobie ratownicy.
Jak informuje GOPR, po przybyciu ratowników turystki zostały przetransportowane do szlaku, gdzie postanowiły dalej kontynuować wycieczkę na Wysoką.
"A co z kozą?" - pytają internauci pod postem. "Poszła na Słowację" - odpowiadają ratownicy.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Słowacy ratowali Polaka pod Krywaniem
Z kolei we wtorek 31 października ratownicy TOPR otrzymali prośbę o pomoc od polskiego turysty, który miał wypadek po słowackiej stronie Tatr.
Jak podaje "Tygodnik Podhalański", mężczyzna poślizgnął się, schodząc z Krywania i doznał urazu barku.
TOPR skontaktował się ze słowacką Horską Zahranną Służbą. Ratownicy udzielili Polakowi pomocy medycznej i dotarł w ich towarzystwie nad Jamski Staw, skąd został przetransportowany samochodem terenowym do Starego Smokowca. Stamtąd pojechał karateką do szpitala.
Źródło: GOPR, "Tygodnik Podhalański"