Pijani narciarze i awantury przy bramkach. Grudniowa codzienność na stokach to dramat
Jazda na kacu, drinki na stoku i kłótnie w kolejkach do wyciągów to, jak wynika z relacji wypoczywających właśnie w górach turystów, codzienność na narciarskich stokach. Problem nasila się w okresie świąteczno-noworocznym. Wówczas do kurortów zjeżdżają największe tłumy.
Góry to dla Polaków jedno z najatrakcyjniejszych miejsc na urlop. Chętnie jeżdżą w nie zarówno latem, jak i zimą. Sezon na największe tłumy charakteryzuje się niestety występowaniem najgorszego typu turysty. Takiego, który o górach właściwie nie ma pojęcia.
Latem słyszymy o osobach, które kilkunastokilometrową trasę nad Morskie Oko chciały pokonać na obcasach czy na Giewont wchodziły w klapkach, o rodzicach, którzy zabierają kilkuletnie dzieci na Orlą Perć i potem wzywają na pomoc TOPR. Zimą niestety nie jest lepiej. Najgorzej jest w okresie między świętami i sylwestrem, gdy "pół Polski" wypoczywa w górach. I choć wielu przyjeżdża imprezować, spacerować po Krupówkach lub podziwiać widoki, to góry zimą dla większości oznaczają przede wszystkim narty. Niestety turyści trafiają tam często po spożyciu alkoholu, zachowują się chamsko, a nawet agresywnie.
- Kłótnie, przepychanki przy podejściu do bramek, wyzwiska – wylicza pani Kasia, która święta i sylwestra spędza w Tatrach. – Po prostu chamstwo. Polacy nie potrafią się zachować – wzdycha.
Zjazd wysokoprocentowy
- Najgorsze, że dużo jest pijanych osób. Od niektórych śmierdzi na kilometr. Strach jeździć – dodaje Ola, córka pani Kasi.
Oczywiście pijani turyści na stoku to sytuacje niedopuszczalne, ale niestety nie zawsze udaje się tego uniknąć. - Zgodnie z obowiązującymi przepisami nie możemy wpuszczać pijanych osób na stok i bardzo tego pilnujemy. Natomiast wiadomo, że trzeba czasem interweniować. W okresie świąteczno-noworocznym zdarza się to częściej, ale nie jest to jakaś plaga – mówi WP pracownik Ośrodka Narciarskiego Kotelnica Białczańska w Białce Tatrzańskiej.
Narciarzy nie zniechęca nawet kara grzywny do 5 tys. zł. Przewiduje ją ustawa z dnia 18 sierpnia 2011 r. o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach i na zorganizowanych terenach narciarskich, która mówi: "kto uprawia narciarstwo lub snowboarding na zorganizowanym terenie narciarskim w stanie nietrzeźwości lub pod wpływem środka odurzającego, podlega karze grzywny".
Problem z alkoholem na stokach nie dotyczy jedynie polskich gór. Podobnie jest na terenie Francji czy Włoch.
- Nie miałem okazji jeździć na polskich stokach, ale w Alpach pijani narciarze są na porządku dziennym. W jednym z lokali na stoku we francuskich Alpach widziałem grupę Skandynawów, którzy pili alkohol przez kilka godzin. Nie sprawiali wrażenia, że poradzą sobie z wyjściem z knajpy, a co dopiero ze zjazdem na nartach do ośrodka. Generalnie lokale na stokach są w Alpach powszechne. Nie trzeba zabierać własnego alkoholu, żeby się napić – mówi Szymon z Gdańska.
Chamstwo jeszcze przed wjazdem na stok
Ale nie tylko alkohol jest problemem. - To jeszcze nic. W okolicach hopek dla deskarzy unosi się charakterystyczny zapach marihuany – mówi pan Krzysztof, który do Zakopanego przyjechał na sylwestra z rodziną.
Zabawa na stoku trwa w najlepsze, ale czasem, by tam dotrzeć trzeba się najpierw pokłócić lub wepchnąć w kolejkę. Często dochodzi też do sytuacji konfliktowych. Głównie dlatego, że przypadkowi narciarze po prostu nie potrafią się zachować. – Niestety o tej porze roku szczególnie zachowanie narciarzy pozostawia wiele do życzenia. Dzieciaki i młodzież wpychają się i pyskują - mówi pan Andrzej z Gdyni, który na narty do Zakopanego jeździ od kilku lat.
Wielu "sylwestrowych narciarzy" nie potrafi nawet wsiadać na wyciąg. Wskakują na krzesełka, przewracają się albo zabierają znajomych na kolana. Niektórym nawet wydaje się, że wyciąg sam ich zgarnie.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
O tym, że polskie góry pod koniec grudnia przyciągają imprezowiczów i awanturników wie doskonale rzecznik prasowy zakopiańskiej policji. - W okresie świąteczno-noworocznym dochodzi do wielu sytuacji nerwowych. Ludzie tracą cierpliwość, są kolejki, dochodzi do awantur. Przyjeżdżają tutaj na wypoczynek, nierzadko jest to połączone ze spożywaniem alkoholu, a nie wszyscy potrafią się po spożyciu alkoholu zachować – mówi WP Krzysztof Waksmundzki. - Zdarzenia i wypadki do jakich dochodzi na stokach niekoniecznie są powiązane ze spożywaniem alkoholu, raczej wchodzi tutaj w grę nierespektowanie zasad bezpiecznego korzystania ze stoków oraz brak znajomości przez część narciarzy zasad dekalogu narciarskiego Międzynarodowej Federacji Narciarskiej - dodaje rzecznik.