O tym, że w Izraelu jedzenie jest drogie, mówili nam wszyscy. Nie przypuszczaliśmy jednak, że aż tak. Pierwszego wieczora, chcąc zaoszczędzić, poszliśmy do supermarketu Am Pm i za dwa jogurty, 3 pomidory, paczkę sera, kilka plasterków wędliny, wodę i wino zapłaciliśmy w przeliczeniu na złotówki 100 zł. Okazało się, że czasami w tych mniejszych lokalnych sklepikach było taniej. Nie dajcie się nabrać na logo giganta. W pierwszej chwili nieco się podłamaliśmy, ale w Warszawie pospisywałam kiedyś różne tipy dotyczące oszczędnego stołowania się w Tel Awiwie. Udało nam się posilać smacznie i tanio. Gdzie? Oto kilka sprawdzonych miejscówek.