Wioska Rennes Le Château we Francji. Skrywa kościelne sekrety
Do maleńkiej miejscowości w Oksytanii, położonej w południowej Francji Rennes Le Château, od lat przyjeżdżają historycy, dziennikarze i zwykli zjadacze chleba. Jedni szukają skarbu, a inni tajemnic związanych z tym miejscem.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Na temat wioski powstało kilkaset publikacji i aż 130 dokumentów filmowych. A swego czasu książka Dana Browna, który napisał powieść "Kod Leonarda Da Vinci" i adaptacja z Tomem Hanksem w roli głównej, znów rozpaliła ciekawość milionów ludzi. Na jaki temat? M.in. Świętego Graala, czyli relikwii używanej przez Jezusa Chrystusa podczas Ostatniej Wieczerzy i różnych hipotez na ten temat.
Być może nikt nie usłyszałby o tej prowincjonalnej mieścinie, gdyby nie fakt, że pewnego dnia 1885 r. przybył do niej młody ksiądz Bérenger Saunière, który w kościele pod wezwaniem świętej Marii Magdaleny objął stanowisko proboszcza.
Dwie hipotezy
Nie był to awans dla 33-letniego duchownego. Kościół był w rozsypce i wymagał pilnego remontu, ale przedsiębiorczy ksiądz zorganizował zbiórkę datków wśród arystokracji i wkrótce rozpoczął prace. Od tego wszystko się zaczęło, ponieważ podczas modernizacji w filarze ołtarza odnaleziono tubę zawierającą manuskrypty.
Zobacz też: Polacy odnaleźli mapę Rzeczypospolitej z XVII w. Powstała na konkretne zamówienie
Proboszcz parafii powiadomił biskupa, który wysłał te dokumenty do Paryża, żeby zbadali je eksperci. Równocześnie zażądał od księdza, aby zostawił mu kopie, co wierny sługa ponoć wykonał, choć ich śladu nigdy nie znaleziono. Podobnie jak manuskryptów. Co w nich było? Nie wiadomo. Jedni uważają, że były to fragmenty Starego Testamentu, a inni, że… zawarto w nich informacje na temat życia Jezusa i Marii Magdaleny, ich związku małżeńskiego. Wiele osób jest przeświadczonych, że kościół zapłacił za to, aby na zawsze przepadły i świadectwa na ten temat nie ujrzały światła dziennego.
Ale żywa była również teoria o skarbie, który ponoć trafił w ręce księdza. Na tych terenach przebywali templariusze i katarzy. Może więc wiejski kaznodzieja znalazł ukryte przez nich kosztowności? Zastanawiający jest fakt, że gdy tylko odnalazł tubę, zwolnił robotników, informując ich, że nie będzie kontynuował remontu kościoła. Jakiś czas później został przyłapany na rozkopywaniu nagrobków na przykościelnym cmentarzu. Miejscowa ludność poskarżyła się prefektowi na swojego pasterza, który zakłócał wieczny sen ich bliskich. Dodatkowo, osoby, które uczestniczyły przy odkryciu tego znaleziska – zmarły bądź zaginęły w niewyjaśnionych okolicznościach, a ksiądz z niedalekiej parafii został zamordowany.
Krążyły plotki, że wiejski nauczyciel, który był zarazem sekretarzem w merostwie, otrzymał kiedyś od proboszcza złote monety. Złośliwi dodawali, że nie rozpowiadał o niepokojących wydarzeniach, bo pewnie był przekupiony. Ale od wnuka starego dzwonnika kościelnego wiadomo też, że pod ołtarzem rzeczywiście znaleziono szkatułę z jakimiś monetami. Wnuk uchylił rąbka tajemnicy, że na zadane księdzu przez jego dziadka pytanie "co to za monety?", Saunière odpowiedział, że "są to stare, bezwartościowe medale z Lourdes".
Sądzono więc, że handluje mszami. Ale jest to mało prawdopodobne, ponieważ proceder ten nie przyniósłby dochodów na wystarczającym poziomie, żeby móc rozbudować parafię. Wizję tę realizował z rozmachem i nie szczędząc środków. Postawił m.in. wieżę Magdala, którą nazwał od imienia Marii Magdaleny. Wkrótce wybudował też willę, która otrzymała nazwę Betania (to stąd pochodzi patronka jego parafii).
Bogactwo widać. Nie wiadomo skąd pochodzi
#
Czy to skarb? Nielegalny handel mszami? Czy może datki od zamożnych znajomych? Sprawą tą zainteresował się zwierzchnik proboszcza biskup Beauséjour i zakazał mu pobierania opłat za nabożeństwa. I postanowił się tą sprawą bardziej zainteresować. Okazało się, że nie tylko z Francji, ale również z Włoch czy Szwajcarii drogą korespondencyjną spływały datki na zamówione msze.
I w tym miejscu rodzi się pytanie: Skąd wiejski proboszcz miałby tylu dobrze usytuowanych znajomych? A po drugie, czy te darowizny pozwalałaby wybudować inwestycje, których wartość wynosiłaby dzisiaj kilka milionów euro? Gdy sprawę zbadano – okazało się, że oskarżenia o handel mszami okazały się bezpodstawne, ale też wyszło na jaw, że ksiądz tonął w długach. W końcu wyrzucono go z kościoła. Odtąd żył jeszcze pięć lat, ale już w osamotnieniu.
Teoria o skarbie wydaje się nieco naciągana. Pomiędzy słowami o domniemanym bogactwie duchownego pojawia się informacja o zwolennikach, którzy wspierali księdza datkami, więc bardziej przekonująca wydaje się druga hipoteza. Być może duchowny wszedł w posiadanie informacji, które były dla kogoś na tyle ważne i wartościowe, że warte były wydania wielkich kwot, aby tylko zagwarantować milczenie? I że dotyczą one Świętego Graala?
Wiele na to wskazuje, ponieważ kościół, nad którym objął probostwo ksiądz Saunière, znacznie różni się od katolickiej doktryny. W jego kościele Maria Magdalena zastąpiła miejsce Marii Dziewicy. U wejścia stoi diabeł Asmodeusz, strażnik skarbu. Ponadto w tym kościele są też dwa dzieciątka Jezus. Ale to już nawiązanie nie do Marii Magdaleny, a raczej do tradycji katarów, którzy wierzyli, że było dwóch Jezusów – jeden niebiański, a drugi – ten, który zszedł na ziemię.
Do dzisiaj ta historia budzi wiele pytań i wciąż to maleńkie miasteczko na południu Francji jest obiektem wielu dociekań. Wciąż przyjeżdżają tu dziennikarze, filmowcy, naukowcy i turyści, zainteresowani legendą o Świętym Graalu.
W trakcie pisania korzystałam z książki Ewy Kubasiewicz-Houée "Miejsca święte, miejsca przeklęte. Tajemnice Południowej Francji".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.