Niedźwiadek na szlaku w Tatrach. Dyrektor TPN: "Niech natura zdecyduje, co robić"
W często odwiedzanym przez turystów rejonie w Tatrach zamieszkała niedźwiedzica z dwoma niedźwiadkami. Jeden z nich wypadł z gawry bez mamy, zaliczając niebezpieczny zjazd z górki z lądowaniem na szlaku turystycznym. Sytuacja została nagrana przez świadka zdarzenia. Władze Tatrzańskiego Parku Narodowego zdecydowały się zamknąć dla turystów i narciarzy część szlaków w okolicy Czarnego Stawu Gąsienicowego. Chodzi o to, żeby niedźwiedzia rodzina miała spokój. "Apelujemy o zostawienie niedźwiedziej rodziny w spokoju i prosimy o zaufanie. Działamy w sposób profesjonalny" – mówi Szymon Ziobrowski, dyrektor TPN, który był gościem programu Newsroom WP.
No musi pan w takim razie nam wyja… Rozwiń
Transkrypcja:
No musi pan w takim razie nam wyjaśnić, co się wydarzyło na tym nagraniu. Kto spotkał niedźwiedzie i
co robić, kiedy takiego niedźwiadka spotkamy. I czy turysta w ogóle ma szansę takiego spotkać?
No na tym filmie widać oczywiście małego płaczącego niedźwiadka - skąd on się tam wziął? Najprawdopodobniej
wypadł z gawry. Matka założyła gawrę w dość stromym terenie, czego konsekwencją było
to, że kiedy młode się wybudziły, po prostu jeden sturlał się na dół i stąd
bliskie spotkanie z człowiekiem. Taki młody...
Te dźwięki, panie dyrektorze, który słyszymy, to rozumiem płacz
nawołujący matkę.
No nie wiemy. Nikt z nas nie siedzi w głowie tego niedźwiadka, to jest po
prostu niemowlak. Naturalną rzeczą jest to, że był przestraszony, stąd wydawał z
siebie tego rodzaju piski. To zwierzę jest mniej więcej wielkości jamnika.
Kłopot był taki, że musiał do tej matki wrócić, a to jednak było jakieś 100 metrów
w pionie. My mamy nadzieję, że się to udało. Wiemy, że 3-4 dni po nakręceniu
tego filmu był mniej więcej w połowie drogi do matki.
Ale czy matka w międzyczasie schodziła do niego czy go podkarmiała, tego nikt nie wie. No nie wiemy,
co tam się działo w nocy. Ale tak jak mówię, mamy nadzieję, że cała rodzina jest już szczęśliwa w gawrze i
będzie potrzebowała teraz spokoju, żeby doczekać do pełnej wiosny.
No bo w Tatrach ciągle sypie śnieg, tego śniegu przybywa i
być może ten moment, kiedy niedźwiadki opuszczą gawrę, się przedłuża w czasie.
Co zrobić, kiedy spotykamy takiego małego niedźwiedzia - najlepiej się oddalić jak najszybciej. Nie fotografować,
nie zbliżać się, bo nie wiemy jak zareaguje matka. Dla matki pojawić się, przebiec 100 metrów
w pionie to jest żaden problem. Mogłaby się przy tym małym pewnie znaleźć po krótkiej chwili. Więc
może nas to totalnie zaskoczyć i może być to dla nas również śmiertelnym zagrożeniem.
Więc nie podchodzimy, nie zbliżamy się. Obserwujemy, jeżeli już musimy, z dużej
odległości.
Panie dyrektorze, jestem przekonany o tym, że wszystkim tym, którzy oglądają te materiały, to po prostu serce pęka i na pewno będzie
pytanie, czy wy nie mogliście pomóc temu maluchowi?
No tak, to współczucie dla małego piszczącego niedźwiadka jest takim typowym zjawiskiem.
No niestety trzeba trochę je powściągnąć, w Parku Narodowym zwłaszcza.
Bo oczywiście moglibyśmy tego
niedźwiadka zabrać, no ale tu się otwiera duże pytanie: co dalej z nim robić?
Można go oczywiście oddać do Ośrodka Rehabilitacji czy
ZOO. Pytanie czy to jest dobre rozwiązanie z perspektywy takiego malucha, który, mamy nadzieję,
wrócił do matki i
będzie jednak to swoje życie odbywał w naturze,
w dzikiej przyrodzie. Tu nigdy nie wiadomo i bardzo trudno jest te decyzje podejmować. My jednak
zawsze wychodzimy z takiego założenia, że w Parkach Narodowych jednak to przyroda mówi o tym, jak postępować.
I nasze działania, i w tym przypadku tak było, ograniczyły się do tego, żeby zamknąć szlak
i dać tym niedźwiedziom spokojnie funkcjonować, spokojnie jakby rozwiązać
tą sytuację. Ale to właśnie zwierzęta muszą jakby tutaj działać. Przecież
my, nie miałoby to najmniejszego sensu, zresztą pewnie nigdy by się tego nie podjął, no cóż, wziąć tego niedźwiadka na
ręce i zanieść go niedźwiedzicy. No to oczywiście wydaje się mało racjonalne. Więc
my apelujemy tu zawsze o zaufanie. My działamy profesjonalnie, mamy wyszkolone
służby i podejmujemy naprawdę - mam nadzieję, to przyszłość oczywiście pokażę - racjonalne
decyzję w tych wszystkich sprawach.
Ale panie dyrektorze, powiedział pan, że zamknęliście część szlaków po to, żeby turyści nie mogli się zbliżać.
Tak, zamknęliśmy część szlaku właśnie po to, żeby dać tym niedźwiedziom przestrzeń do tego,
żeby te swoje małe dramaty rozgrywały już między sobą. Żeby po prostu
natura zdecydowała o tym, co robić. My tu możemy działać tylko prewencyjnie
i trochę w imieniu
tych zwierząt, które nie zawsze, oczywiście w kontakcie z ludźmi, są w stanie sobie
poradzić. No wyobrażam sobie, że w przypadku takiej bardzo słonecznej pogody tych turystów mogłoby być tam
dużo. Nie każdy zachowuje się odpowiedzialnie. Wiele osób właśnie chce nagrać, sfilmować takiego małego niedźwiadka. Pamiętajmy
o tym, że zbliżenie się do malucha powoduje u niego potworny stres. Z drugiej strony może
powodować, że matka, która też pewnie się boi, nie podejdzie do tego
małego, nie nakarmi go i w związku z tym możemy doprowadzić do takiej sytuacji, że ten mały po prostu zdechnie. Więc
najlepszym rozwiązaniem, które wydaje nam się w tym momencie było do wprowadzenia, to było
wyłączenie tego szlaku z ruchu turystycznego i szlak zostanie zamknięty tak długo jak tylko niedźwiedzia
rodzina nie opuści tego miejsca.