Poprawił rekord o blisko osiem godzin. Było dalej, ale szybciej

29 godzin i 45 minut - tyle potrzebował Roman Ficek, biegacz górski ze Skawicy w Małopolsce, żeby pokonać Wielką Koronę Tatr. Tym samym poprawił rekord Kacpra Tekieli sprzed czterech lat o prawie osiem godzin.

Choć trasa została dokładnie wytyczona, niektóre odcinki zaskoczyły rekordzistę
Choć trasa została dokładnie wytyczona, niektóre odcinki zaskoczyły rekordzistę
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | BARTOSZ MARIUSZ OlaiEryk
oprac. KASW

14.08.2024 | aktual.: 14.08.2024 11:46

Wystartował z Tatrzańskiej Łomnicy i dotarł do Trzech Źródeł na Słowacji. Przemieszczając się samotnie i nie korzystając ze wsparcia, po drodze postawił stopę na 14 tatrzańskich szczytach o wyniosłości ponad 8 tys. stóp, tj. ponad 2440 m n.p.m. (żaden z nich nie znajduje się w Polsce). Tym samym pokonał 80 km i ponad 10 km łącznego przewyższenia.

Omijał odcinki graniowe

Co, jego zdaniem, pozwoliło mu poprawić rekord trasy z 2020 r.?

- Wiedziałem, że jestem biegaczem, a Kacper był wytrawnym alpinistą. Dlatego wytyczyłem sobie trasę omijającą niektóre trudniejsze odcinki graniowe. Może było dalej, ale pozwalało mi to przemieszczać się pomiędzy poszczególnymi wierzchołkami szybciej – opowiada Roman Ficek.

Biegacz startował i często zbierał laury w niezliczonych ultramaratonach górskich na całym świecie. Nie stroni też od indywidualnych wyzwań. W 2019 r. pokonał Łuk Karpat. Przebycie 2 tys. km zajęło mu 39 dni i 11 godzin.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W lutym 2021 r. w ciągu doby i w warunkach zimowych, startując ze schroniska nad Morskim Okiem i do niego wracając, wszedł na polski wierzchołek Rysów i z niego zszedł aż dziewięć razy.

Rok później ustanowił rekord na Głównym Szlaku Beskidzkim. Z trasą o długości ponad pół tysiąca kilometrów z Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach uporał się w niespełna 94 godziny.

Tym niemniej, jak przekonuje, bezpośrednie przygotowanie do bicia rekordu na Wielkiej Koronie Tatr zajęło mu około trzech tygodni poprzedzających obecny wyczyn. W tym czasie planował trasę i przyjeżdżał do Tatrzańskiej Łomnicy, żeby poznawać poszczególne fragmenty, które zamierzał pokonać.

Zaskoczył go Krywań

Co w czasie biegu stanowiło dla niego największy problem?

- Poczułem pewne zmęczenie na Sławkowskim Szczycie. Zaskoczył mnie też Krywań, który robiłem jako ostatni wierzchołek. To szczyt turystyczny i sądziłem, że to już prosta sprawa. Natomiast całe zbocze jest tak rozchodzone, że to jeden osuwający się piarg – wspomina rekordzista.

Dotychczasowy rekord na WKT wynosił 37 godzin i 28 minut. Należał do Kacpra Tekieli, który w maju ubiegłego roku zginął w lawinie na zboczach Jungfrau w szwajcarskich Alpach.

Źródło artykułu:PAP
góryrekordpoza miastem
Zobacz także
Komentarze (5)